7 sierpnia 2014

Stanley Kubrick. Rozmowy - Gene D. Phillips


Wydawnictwo: Axis Mundi
Liczba stron: 272

Pomyślałam sobie, że byłoby fajnie, gdybym mogła napisać, że od lat jestem zagorzałą fanką twórczości Stanleya Kubricka; że kierunek studiów wybrałam na fali fascynacji jego dziełami albo, że to właśnie jego filmy uzmysłowiły mi magię kina. Niestety nie mogę tej recenzji zacząć takim wyznaniem, ponieważ prawda jest znacznie bardziej prozaiczna – dorobek artystyczny jednego z najważniejszych reżyserów w historii zaczęłam poznawać z obowiązku. Zarówno 2001: Odyseja kosmiczna jak i Mechaniczna pomarańcza znalazły się w spisie filmowych lektur na drugim albo trzecim roku studiów, więc nie mogłam tych obrazów pominąć w obawie, że na egzaminie wylosuję pytanie dotyczące właśnie twórczości Kubricka. Mechaniczną pomarańczę widziałam jedynie we fragmentach, a 2001: Odyseja kosmiczna jakoś szczególnie na mnie nie podziałała. Owszem, doceniłam wizjonerstwo reżysera, jego dbałość o detale oraz oryginalne podejście do opowiadania historii za pośrednictwem medium kinowego, ale nie czułam potrzeby, żeby obejrzeć film jeszcze raz, chłonąć poszczególne sceny i ponownie zastanowić się nad interpretacją. Aż do teraz; do chwili, gdy przeczytałam ostatnią stronę z książki będącej zbiorem wywiadów przeprowadzonych z Kubrickiem i najchętniej natychmiast urządziłabym sobie maraton z jego filmami. Ale spokojnie, moja reakcja bynajmniej nie wynika z wysokiego poziomu recenzowanej publikacji, tylko z fascynującej osobowości reżysera, przebijającej niemal z każdej jego wypowiedzi. W takim razie, co z książką opracowaną przez Gene’a D. Phillipsa? Moim zdaniem książka jest koszmarkiem, zepsutym pomysłem i zmarnowanym potencjałem.

Nie napisałam jeszcze, że wymienione w pierwszym akapicie tytuły filmów nie są jedynymi dziełami Kubricka jakie obejrzałam, bo z czasem przydarzyły mi się także inne seanse, w czasie których walczyłam ze swoją ignorancją. W pewnym sensie mi się udało, bo od pierwszego wejrzenia zakochałam się w Lśnieniu i sięgając po publikację Stanley Kubrick. Rozmowy, liczyłam na obszerny wywiad poświęcony właśnie temu dziełu. Niestety srogo się zawiodłam, bo nie tylko nie znalazłam w książce zapisu rozmowy z reżyserem na temat procesu powstawania tego obrazu, etapu pisania scenariusza, pracy z aktorami czy efektu, jaki twórca zamierzał osiągnąć, ale nie zobaczyłam nawet notki na pół strony. Gene D. Phillips z kompletnie dla mnie niezrozumiałych powodów po prostu pominął Lśnienie, ograniczając się do odnotowania we wstępie, że Kubrick nie wstydził się mariażu z kinem gatunkowym. Podobny los autor książki zgotował także Barry’emu Lyndonowi, więc fanów tego filmu od razu uprzedzam, że nie poczytacie o nim w zbiorze Phillipsa. Kolejną rzeczą, która mnie niezmiernie irytowała w trakcie lektury jest powtarzalność pewnych faktów i wcale nie chodzi o wypowiedzi reżysera, tylko o pojawiające się w prawie każdym tekście wtręty z biografii artysty. Mam wrażenie, że teraz nawet obudzona w środku nocy będę w stanie wyrecytować, że Stanley Kubrick urodził się 26 lipca 1928 roku w Nowym Jorku, z dość miernym wynikiem ukończył Taft High School, rozpoczął pracę w wieku siedemnastu lat jako fotograf w magazynie Look, a jego pierwszymi filmami były krótkometrażowe dokumenty pt. Dzień walki oraz Flying Padre.

Za wszystkie te wady odpowiedzialny jest Phillips, który w taki, a nie inny sposób dobrał teksty i sklecił z nich książkę. Zadziwiające, że nie zauważył jak irytującego połączenia dokonał. Każdy zapis rozmowy z Kubrickiem oraz każda notka dziennikarska mu poświęcona broni się sama i największą krzywdę, jaką można było tym tekstom zrobić, to upakować je w jednym zbiorze, by odbiorca był zmuszony do czytania powtarzających się informacji. Proszę, niech mi ktoś wytłumaczy, czym mógł kierować się pan Gene D. Phillips, który jako filmoznawca i podobno także przyjaciel Kubricka, powinien chyba wiedzieć, że dość skromna pod względem ilościowym twórczość reżysera, zasługuje w całości na przedstawienie. Rzekoma niechęć Kubricka do udzielania wywiadów raczej nie jest wyjaśnieniem, bo jednak przed każdą premierą nowego filmu na kilka rozmów się zgadzał, więc opowiedział również o realizacji Lśnienia czy Barry’ego Lyndona.  Kończąc już wylewanie żalów, chcę tylko podkreślić, że wywiady, które znalazły się w książce Stanley Kubrick. Rozmowy jak najbardziej zasługują na uwagę, ale doradzam czytanie ich w dłuższych odstępach czasowych. Jeden na tydzień albo i miesiąc, bo poznawanie wszystkich na raz może być zbyt męczące ze względu na wspomniane już powtarzanie faktów czy pytania od dziennikarzy krążące wokół tych samych zagadnień.

Opublikowane w tym zbiorze rozmowy z Kubrickiem w większości mają podobną formę. Najpierw pojawia się notka biograficzna, czasem krótki opis okoliczności w jakich wywiad został przeprowadzony, a następnie rozpoczyna się seria pytań poświęconych głównie filmom i poglądom reżysera na kwestie, które w swoich dziełach poruszył. Pewnie ktoś stwierdzi, że trzymanie się schematu jest nudne, ale mnie właśnie taki szkielet tych wszystkich rozmów odpowiada. Dzięki temu czytając poszczególne teksty skupiałam się jedynie na rzeczach bezpośrednio związanych z twórczością Kubricka, a więc obsesyjnym poszukiwaniu tematu do zekranizowania, sprawowaniu kontroli nad każdym aspektem filmu oraz pracy z aktorami. Żadnych wtrętów dotyczących życia prywatnego czy próby „złapania” artysty na jakiejś skandalizującej wypowiedzi. Oczywiście sądzę, że taki przebieg rozmów wynikał z nacisków samego Kubricka, który na etapie autoryzacji wywiadu często nanosił jeszcze poprawki do swoich wypowiedzi, żeby perfekcyjnie oddawały jego myśli.

Po przeczytaniu tej książki utwierdziłam się w przekonaniu, że reżyser był osobą zupełnie nietuzinkową i dlatego zapragnęłam odnaleźć tą jego szaloną osobowość w filmach, które niegdyś potraktowałam jako studencki obowiązek. Nie mogę nie wrócić do jego dzieł wiedząc, że nad wyborem kostiumów czy muzyki potrafił spędzić kilka miesięcy, bo żadna z przedstawianych propozycji mu nie odpowiadała. Nie mogę też zignorować jego apelu o to, by każdy widz samodzielnie zastanowił się nad tym, co widzi na ekranie, a nie szukał gotowych interpretacji, najlepiej tych przedstawionych przez twórcę dzieła. Zachęcam do czytania wywiadów z Kubrickiem i poznawania jego opinii na temat konkretnych filmów czy kina w ogóle, a także zagłębiania się w snute przez niego wizje dotyczące komfortu życia człowieka w XXI wieku. Jednocześnie odradzam czytanie zbioru Phillipsa, a przynajmniej pochłanianie go na raz.

Ocena: 3 / 6

Egzemplarz recenzencki otrzymałam dzięki uprzejmości portalu Sztukater.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz